W ubiegłą niedzielę Widawa rozegrała przedostatni mecz wyjazdowy w rundzie jesiennej sezonu 2016/2017. Gracze Tomasza Słowińskiego udali się do Wiszni Małej, aby wywalczyć trzy punkty z miejscową drużyną Płomienia. Ostatecznie ta sztuka im się udała, ale styl w jaki to dokonali pozostawia wiele do życzenia. Co prawda można cieszyć się z przełamania złej passy i historycznego triumfu nad Wisznią, ale jak chce się grać o najwyższe cele nie można prezentować się na boisku tak słabo.
Do Wiszni Małej "Widawianie" udali się w nieco osłabionym składzie, bez kilku mniej lub bardziej kluczowych zawodników. Trener Tomasz Słowiński nie mógł skorzystać z usług m.in Włodzimierza Siwaka, Marcina Stasiaka, Andrzeja Semotyuka, Grzegorza Kozła i Jakuba Brysia. Na ławce Tomtexu usiadło dwóch rezerwowych. Jednym był bramkarz - Wojciech Kosiński, drugim z kolei rekonwalescent - Wojciech Sroka. Na szczęście skład Płomienia był zdecydowanie bardziej zdziesiątkowany o czym świadczy fakt, że w bój z Nami posłali zaledwie 10 zawodników. Sytuacja kadrowa ekipy Romana Piworowicza odzwierciedla ich miejsce w tabeli i z teamu który nie tak dawno świętował awans do A-klasy - nie pozostało nic - nawet zawsze świetnie przygotowanego boiska, które teraz było mówiąc dosyć nieładnie - tragiczne.
Co do składu Widawy to doszło do kilku roszad. Na prawą obronę wrócił Patryk Żebryk. Od pierwszych minut na prawej flance grał wracający po kontuzji - Miłosz Jagodziński. W środku obrony zobaczyliśmy Tomasza Iwanickiego, a na pozycji defensywnego pomocnika - Michała Siwaka. Poza tym bez większych zmian, czyli z Tomaszami - Słowińskim, Studnickim, Pondlem, Łukaszem Michalskim, Włodzimierzem Grabowskim, Miszą Andrunykiem i Piotrem Miklasem na swoich nominalnych pozycjach.
W mecz lepiej weszli przyjezdni, którzy od razu rzucili się na rywala i już w pierwszej minucie powinni cieszyć się z gola, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem - fatalnie zachował się Tomasz Pondel - uderzając wprost w niego. Po chwili swojego gola powinien mieć Tomasz Słowiński, ale jego próba lobu nad bramkarzem, przeleciała tuż obok bramki. W myśl do trzech razy sztuka - w trzeciej minucie - w końcu Widawa strzeliła gola. Po zagraniu Piotra Miklasa pewnym mocnym strzałem z pola karnego - bramkarza rywali pokonał Włodzimierz Grabowski. 1:0. Po strzelonym golu mieliśmy nadal Tomtex nie przestawał atakować i powinien zdobywać kolejne bramki, tyle, że raził fatalną skutecznością. Najbardziej widoczne były braki w wykończeniu akcji przez Pondla, który raz z bliska uderzył w golkipera, a po chwili trafił tylko i wyłącznie w boczną siatkę. Niewykorzystane sytuacje się zemściły, a Płomień w jednej z nielicznych swoich akcji - wpakował futbolówkę do siatki. W 10 minucie fatalnie piłkę w środku pola rozegrał duet Słowiński - Siwak i poszedł kontratak. Skrzydłowy Płomienia - Damian Bester zabrał się z piłką, minął Tomasza Iwanickiego, uciekł Tomaszowi Studnickiemu i wbiegł z piłką w pole karne. Tam wykorzystał fakt, że Misza Andrunyk z linii nie wyszedł i posłał futbolówkę przy odsłoniętym, dalszym słupku bramki. 1:1. Jeden stracony gol sprawił, że w szeregach Widawy wdarło się zdenerwowanie i panika i przez 10 minut nie potrafili sklecić żadnej sensownej akcji, mówiąc potocznie"kopiąc się z rywalami po czołach". W 20 minucie po kilku zmarnowanych setkach na listę strzelców wpisał się Pondel, który wykorzystał podanie Grabowskiego i uderzeniem przy słupku, po interwencji bramkarza - dał prowadzenie swoim kolegom. 2:1. Tylko 60 sekund trzeba było czekać na kolejnego gola, a po minięciu golkipera strzelił go Grabowski. 3:1. Nadal stroną przeważającą był Tomtex, ale Płomień starał się zawiązywać akcje zaczepne, które za każdym razem spoczywały na panewce. Na panewce spoczywały także ataki Widawy, a do końca pierwszej połowy jeszcze dwa trafienia powinni dołożyć Miklas i Pondel, lecz za każdym razem trafiali w golkipera rywali. Często dochodziło do sytuacji - "bawienia" się w polu karnym, czyli zbyt koronkowego kończenia akcji przez "pomarańczowo-czarnych". Takie granie zakończył w jednej z akcji Słowiński, który w 36 minucie trafił na 4:1. Po chwili powinniśmy mieć rzut karny dla gości po ostrym ataku na Miklasa. Niestety rzadko wychodzący z koła środkowego arbiter - nic nie zagwizdał, a w sąsiedniej Ligocie Pięknej - było słychać, że obrońca w piłkę nie trafił! Po jeszcze kilku tradycyjnie zmarnowanych setkach - Wisznia uwierzyła, że choć osłabiona - to może coś zrobić - fatalnie grającej Widawie. Na przerwę piłkarze schodzili przy wyniku 4:2, bowiem Tomtex zachował się fatalnie w defensywie i przyjął kolejną bramkę. Napastnik rywali pognał z futbolówką - nie został zatrzymany ani przez Studnickiego ani przez Michalskiego i zagrał wzdłuż linii bramkowej. Tam nikt nie krył skrzydłowego, Andrunyk wyszedł do niego bez przekonania i stracił gola. Tak więc zamiast spokojnego prowadzenia - 6,7:1 - mieliśmy zaledwie 4:2, a to zwiastowało emocje w drugiej odsłonie.
W drugiej połówce obraz gry się nie zmienił i nadal na boisku dominowała niedokładność, a także bardzo niezdecydowane, wolne i zarazem głupie granie. Znów zaczęło się dobrze dla Widawy, która w 50 minucie trafiła na 5:2, a podanie Grabowskiego na gola zamienił - Miklas. Niestety parę minut później było już 5:3, po tym jak fatalnie przy rzucie rożnym kryli zawodnicy Widawy, a napastnik rywali się urwał i wpakował futbolówkę z najbliższej odległości. Do 60 minuty przyjezdni z Wrocławia zmarnowali jeszcze kilka okazji, a z pola karnego uderzając do siatki nie potrafili trafić - Pondel i Grabowski. W 60 minucie dokonano pierwszej zmiany w Widawie, a bardzo słabo skutecznego Pondla zmienił Sroka. Jakieś 12 minut po wejściu na boisko Sroka wpisał się na listę strzelców. Sam sobie okazje wypracował - zabrał piłkę rywalowi, oddał strzał, który golkiper odbił i celnie wykonał dobitkę. Była to premierowa bramka tego zawodnika w "pomarańczowo-czarnych" barwach. 6:3. To był jednak nieliczny z pozytywnych akcentów, bowiem Widawa nadal grała fatalnie i popełniała takie same błędy. W 78 minucie tak samo jak przy trafieniu na 3:5 - zawodnik Płomienia niekryty przez nikogo - wpakował piłkę do siatki po rzucie rożnym. 6:4. Na szczęście 120 sekund później Tomtex odpowiedział, a po podaniu Sroki - Miklas strzelił pięknego gola podcinką. 7:4. Jeszcze w tej samej minucie był rzut karny dla "Widawian" po faulu na Jagodzińskim, ale takowego nie wykorzystał Słowiński, którego uderzenie obronił bramkarz. Był to drugi nie trafiony karny przez kapitana z rzędu. W 85 minucie jak strzela się karne pokazał zawodnik Wiszni Małej, który potężnym strzałem od poprzeczki nie dał żadnych szans Andrunykowi. Ten może mieć jednak pretensje tylko i wyłącznie do siebie, bo bezsensowanie faulował napastnika gospodarzy w polu karnym. Nie zrobił narzutu na piłkę rękoma, a chciał to zrobić nogami i...nie trafił. Zanim jednak padł ostatni gol dla Wiszni - do siatki trafił Miklas. 8:5. Strzelanie w tym spotkaniu zakończył Grabowski, który trafił do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego autorstwa Jagodzińskiego. 9:5 i takim wynikiem zakończył się ten mecz!
B-klasa:
Płomień Wisznia Mała - Tomtex Widawa Wrocław 5:9 (2:4)
Bramki: 3x Grabowski, 3x Miklas, T.Pondel, Słowiński, Sroka
Skład: Andrunyk; Żebryk, Iwanicki, Michalski, Studnicki; T.Pondel (60' Sroka), M.Siwak, Słowiński (80' Kosiński), Grabowski, Jagodziński; Miklas
Rozkład bramek:
0:1 - Grabowski as. Miklas (3 minuta)
1:1 - gol dla Płomienia (10 minuta)
1:2 - T.Pondel as. Grabowski (20 minuta)
1:3 - Grabowski bez asysty (21 minuta)
1:4 - Słowiński as. T.Pondel (36 minuta)
2:4 - gol dla Płomienia (43 minuta)
2:5 - Miklas as. Grabowski (50 minuta)
3:5 - gol dla Płomienia (56 minuta)
3:6 - Sroka bez asysty (72 minuta)
4:6 - gol dla Płomienia (78 minuta)
4:7 - Miklas as. Sroka (80 minuta)
4:8 - Miklas as. Grabowski (84 minuta)
5:8 - gol dla Płomienia (85 minuta - rzut karny)
5:9 - Grabowski as. Jagodziński (87 minuta)
Galeria zdjęć
Beznadziejny mecz w wykonaniu Widawy! Cieszy po nim zaledwie wynik i fakt zdobycia trzech punktów. Raziła natomiast fatalna skuteczność pod bramką przeciwnika, beznadziejne błędy w defensywie i ogromna niedokładność w rozegraniu piłki. Na dodatek rywal radzić musiał sobie w dziesięciu. Łatwo nie ma i trzeba wziąć się do roboty, bo jeżeli chcemy liczyć się w walce o najwyższe cele - musimy dwa ostatnie mecze w rundzie jesiennej - wygrać. W najbliższy piątek o godzinie 11 odbędzie się obowiązkowy trening, z kolei w niedziele ostatni mecz o punkty, u siebie z Gromem Ligota Piękna.